czwartek, 17 kwietnia 2014

UWAGA!!! :)

Lubi ktoś z was Narry'ego? Jeśli tak, to wpadnijcie na moje tłumaczenie http://www.wattpad.com/46009170-the-water-boy-fan-fiction-narry-t%C5%82umaczenie

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 2

    Siedziałam na czerwonej na kanapie i wpatrywałam się ścianie. Nie mogłam uwierzyć, że moja matka pozwoliła, żebym tu zamieszkała. To przecież było całkowicie niedorzeczne. Oni byli dla mnie obcymi ludźmi i naprawdę nie miałam zamiaru przebywać codziennie z jakimiś rozpuszczonymi nastolatkami. Może Trish zapewniała mnie, że jej córka się świetnie mną zaopiekuje i nie mam się czego bać ale do cholery skąd mogę wiedzieć z kim mam do czynienia. Jeszcze ma syna, który jak mówiła stał się nieznośny, więc tym bardziej powinnam się martwić czy tu wytrzymam.
    Jeszcze do tego moja mama. Tak cholernie się boje, że coś może się nie udać i będą jakieś powikłania. Tak mocno cierpiała z tego powodu, ale jeśli stałaby się niepełnosprawną to jej życie legło by w gruzach. Nie wytrzymała by tego, a ja bym miała wyrzuty sumienia do końca życia. W końcu to ja wpadłam na ten pomysł, aby tutaj jej zrobili operacje, ale mam nadzieje, że te wszystkie słowa orydynatora szpitala nie pójdą na wiatr. Zaufałam całej obsłudze tej cholernej służby zdrowia i mam nadzieje, że tego nie spieprzą.
    Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i pomyślałam, że przecież mnie nie znają, a ja sobie tu siedzie jak gdyby nic. Zaczęłam wiercić się na sofie i myślałam, że zwariuje. Widocznie rozmawia przez telefon, ponieważ usłyszałam urywane wypowiedzi, no chyba, że jest jakimś wariatem, który gada sam do siebie. Chwila, przecież to ja. Rozmowa nie była niezwykle interesująca, słyszałam tylko 'zrób to' i 'zaraz nie wytrzymam' po tonacji głosu musiałam stwierdzić, ze jest nieźle wkurzony. jednak jedno zdanie wywołało u mnie lęk 'Jeszcze raz spróbuje jakiś sztuczek to nie będzie miło' - zaśmiałam się nerwowo. Nagle rozmowa ucichła. No i wpadłam w kłopoty. Brawo Rosie.
      Usłyszałam kroki dochodzące z kuchni i chłopak znalazł się centralnie przede mną. Tym razem jego włosy były spuszczone na czole i były w nie ładzie. Miał na sobie czarne dopasowane rurki i takiego samego koloru bluzkę. Niezwykle kolorowy strój - mruknęłam w głowie, ale zamierzałam tego powiedzieć na głos, każdy ma inny styl, a innym powodem było to, że po kilku minutach zdążyłam się zorientować, że nie jest niezwykle spokojną osobą.
      Czułam jego wzrok wszędzie, może zwariowałam, ale czułam się przy nim goła. Jego intensywne tęczówki analizowały moją twarz, a po chwili usłyszałam ten sam irytujący śmiech co na korytarzu w szpitalu. Wstałam i wysiliłam się na uśmiech. Wytarłam lekko moją lekko spoconą dłoń od nerwów o moje niebieskie rurki i wysunęłam ją przed niego, a on tylko i wyłącznie wywrócił oczami. Szybko zabrałam dłoń i przymrużyłam oczy. Wkurzył mnie, ale próbowałam się nie zniechęcać, bo chcę mieć z nim normalne stosunki.
   - Cześć - spojrzałam mu w oczy - Jestem Rose - Cicho mruknęłam, a na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek. Nie powiem, jest cholernie przemiły. Jeszcze chwile utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy, a on przybliżył się niebezpiecznie blisko.
  - Rosie - Dobra, jego głos jest absolutnie gorący - Nie wchodź mi w drogę - Warknął - A wszystko powinno być dobrze - dodał. Może jest cholernie przystojny, ale i cholernie przerażający.
        Usłyszałam ciche chrząknięcie,a w pokoju pojawiła się dziewczyna i to pewnie była Walia. Jej długie włosy, lekko falowane były piękne. Była wyższa ode mnie, ale nie tak wysoko ja jej brat. Była naprawdę śliczna. Uśmiechnęła się do mnie i pojawiła się  mgnieniu oka koło mnie. przytuliła się do mnie, ale muszę powiedzieć, że mimo drobnej budowy ciała jej uścisk był naprawdę mocny.
    - Na razie Rosie - Usłyszałam od ciemnowłosego chłopaka, a po chwili już go nie było. Użył zdrobnienia mojego imienia, jak ja tego nienawidzę. Wydostałam się od dziewczyny,a ta była nadal uśmiechnięta. Normalnie przeciwieństwo brata. Może on też się uśmiechał, ale zdecydowanie w nie miły sposób.
      - Widzę, że poznałaś Zayna - Szturchnęła moje ramie. Więc tak ma na imię. Zayn. - Ja jestem Walia i będziesz pod moją opieką i nie pożałujesz tego - Zaćwierkotała. Mam nadzieje.


Od autorki: Witam piękne. Mam nadzieje, ze choć troszkę wyszedł. Piszę to opowiadanie, bo po prostu lubię. Nie zależy mi szczerze na komentarzach, ale są mile widziane. Zawsze nie dokańczałam historii, ale teraz zdecydowałam, że przyszedł najwyższy czas. Chcę po prostu dotrwać to epilogu i nie zniechęcać się jak zawsze. Mam nadzieje, do zobaczenia :) x

środa, 12 marca 2014

Rozdział 1

   Czekałam w szpitalnym korytarzu, a moje zdenerwowanie i sam fakt, że co chwile podchodziłam do pielęgniarek, żeby wyciągnąć jakieś informacje strasznie je irytował. Jednak gdy ktoś od kilku godzin odpowiadał mi tą samą formułką to każdy by zaczął choć w małym stopniu wariować. Tym bardziej, że jakaś starsza pani cały czas mnie upominała, gdy lekko tupałam o szpitalną posadzkę. Jednak gdy jej wnuczek który siedział koło mnie cały czas robił głupie miny i z moich obserwacji wywnioskowałam, że chyba zainteresował się moimi włosami.
    Moje przemyślenia o tym kiedy ten mały skubaniec będzie chciał się bawić w fryzjera, a jego głównym narzędziem będzie guma do żucia, przerwał chłopak wychodzący z gabinetu pani Moor. Strasznie przystojny chłopak. Jego ciemne, aż kruczowate włosy postawione na górę perfekcyjnie zgrywały się z lekkim zarostem. Jego ciemna bluzka świetnie się napinała na jego klatce piersiowej, a kurtka uzupełniała się z nim doskonale.
   Ej - Pisnęłam gdy poczułam, że coś znalazło się na moich włosach. Czarnowłosy spojrzał się na mnie i lekko się zaśmiał. To nie było przyjazne, a raczej jakby coś go rozśmieszyło. Nasze oczy się spotkały na sekundę. Muszę przyznać, że od tej chwili cofam, że uważałam,  że Rob ma najpiękniejsze oczy na Ziemi. Zdecydowanie oczy tajemniczego przystojniaka wygrały. Po chwili zniknął mi z oczu.
      Usłyszałam chichot z mojej prawej strony. Ten mały rudzielec także się ze mnie śmiał. Szlag mnie zaraz trafi jeśli on zaraz nie wyjdzie z tego miejsca. Wiadomo po kim odziedziczył smarkacz charakter.
 - Z czego śię śmiejesz pacanie? - No dobra, może to nie był ton dla 6 - letniego dziecka, ale miałam go serdecznie dość. Szybko spoważniał, aż za szybko. Coś było zdecydowanie nie tak.
- Możesz mi oddać gume, bo jest moja - Co do cholery? Jaka guma...ah tak mały fryzjer się znalazł. Prychłam i już chciałam pójść do łazienki, kiedy zobaczyłam uśmiechniętą twarz lekarki mojej mamy i już nie miałam nawet szansy. Ale cóż, może jego dokonanie będzie nowym krzykiem mody..kto wie.
     Wzięłam ze sobą torebkę, a pani Trish zaprosiła mnie do pokoju ruchem ręki. Muszę przyznać, że było tu nawet przyjemnie. Na prawej ścianie o lekkim beżowym odcieniu znajdował się certyfikat, liczne dyplomy i inne rzeczy dowodzące, że była żywym przykładem, że na świecie mogą być jeszcze jacyś profesjonaliści. Mimo, że widać, że zna się na tym co robi to także bardzo ją lubiłam. Ona postarałasię aby moja mama miała możliwość operacji tutaj za co byłam dozgonnie wdzięczna.
  - Usiądź kochanie - Uśmiechneła się, a szybko spełniłam jej prośbę - Przepraszam, że tak długo musiałaś spędzić czasu w poczekalni, ale niestety mój syn ostatnio stał się nie co nieznośny i mieliśmy nie co do obgadania - Kiwnełam, że rozumiem - Wiec, co do twojej mamy, to badania zostały wykonane, a teraz śpi. Nie ma sensu, abyś tu przesiadywała. Jednak mam prozpozycje i nie przyjmuje odmowy - Zaśmałam się. Naprawdę pozytywna kobieta.
- Jaką proszę pani? - Spytałam
- Mów mi po prostu Trish, dobrze? - Spojrzała na mnie, a po chwili wróciła do sortowania jakiś kartek - Wiem, że teraz masz trudno. Tata w innym kraju, mama w szpitalu, ale jak wiesz uwielbiam twoją mamę i muszę przyznać, że stała się dla mnie o wiele więcej niz pacjentką, a ty jesteś dla mnie jak córka. Znam was od kilku lat, a przynajmniej twoją mamę, która często tu bywała, aby dokańczać różne formalności. Często się spotykałyśmy i nie chciałabym aby twoja edukacja nawet minimalnie na tym ucierpiała. Twoja mama odmawiała, ale muszę przyznać nie dawałam spokoju. Powiem wprost, zamieszkasz u mnie.
 Co do cholery?

Obserwatorzy